Moje zdjęcie
Wyprawa z Bydgoszczy do Banjulu przez Dakar Mercedesem 123 czyli popularną w tamtych rejonach beczką na przełomie 2009 / 2010

poniedziałek, 4 stycznia 2010

podrozowanie po maroku

W chwili gdy pisze te slowa znajdujemy sie na terenie marokanskiej sahary zachodniej - terenu bedacego przyczyna konfliktu marokansko-mauretanskiego. "Are you with us or with mauretanians?" zapytal granicznik. Oczywiscie ze z wami, tylko wbijajcie pieczec i puszczajcie. Niestety dzisiaj Grzechu zaplacil pierwszy mandat za nie zatrzymanie sie na znaku stop. Klasycznie byl dobry i zly glina, nie polasili sie nawet na discmana, ale na szcescie spuscili z 400 na 100 DRH. Jezdzac po maroku minelismy chyba z 50 fotoradarow i panow z suszarkami wykakujacymi jak dupa zza krzaka, takze 1 mandat to i tak dobry wynik biorac pod uwage, ze nie zawsze trzymamy sie przepisow.
Z reguly wybieramy hotele typu low budget, placac od osoby 30-70 DRH, lecz trzeba sie liczyc z roznymi ciekawymi rozwiazaniami sanitarnymi.


Dzisiaj spotkalismy warszawsko-poznanska ekipe Africa Race w swich wypasionych Land Cruiserach z klima, nawigacja i przyciskiem, po wcisnieciu ktorego w ciagu godziny przylatuje helikopter.


Z kolei na granicy minelismy 3 mlodych Niemcow pedalujacych po afryce juz ponad 6 miesiecy bez wizy do mauretanii, ale nie zamierzali sie wracac po nie do Rabatu. Standard drog podobny jak w polandii, czyli czerwone ok, a zolte dziurawe. O dziwo nawet mrugaja swiatlami, jak stoja misiaki a zatloczone duze miasta da sie spokojnie przejechac (nawet na wstecznym jak trzeba). Przed nami 1500 km pustynno morskiej monotonii do granicy mauretansko-senegalskiej. Oby tylko beczka dala rade...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz