Moje zdjęcie
Wyprawa z Bydgoszczy do Banjulu przez Dakar Mercedesem 123 czyli popularną w tamtych rejonach beczką na przełomie 2009 / 2010

sobota, 9 stycznia 2010

Afrika Thiossane

Po porannym spacerku po Saint Louis i zrobieniu kilku ulicznych biznesow skierowalismy sie na Dakar. Poniewaz do stolicy prowadzi jedna wiecznie zakorkowana droga postanowilismy dac sobie spokoj z tym miastem. Stracilibysmy caly dzien na dojazd i nie ma tam nic ciekawego do zobaczenia. W kontekscie nazwy naszej wyprawy moze to troche dziwna decyzja, ale usprawiedliwia nas fakt ze ekipa rajdu Paryz Dakar rowniez nie docierala do samego miasta. Zamiast tego skierowalismy sie do nadmorskiej miejscowosci Saly. Od razu narysowalo sie paru lepkow gotowych do pomocy. Wybralismy senegalczyka o imieniu Ringo, ktory jest ponoc wokalista spiewajacym muzyke jak to okreslil do wolnego tanczenia z dziewczyna...(hmmm). Ponownie zazylismy kapieli oceanicznej, po czym przy winku i piwku oddalismy sie ralaksowi w rytmie rasta i zaciszu hotelu Afrika Thiossane.


Dzisiaj mielismy 5 kontroli policyjnych i 3 razy utknelismy w piachu. Policjant, ktory zatrzymal mnie za nie zatrzymaniu sie na znaku stop, ktorego praktycznie nie bylo - dostal taka lapowke na jaka zasluzyl, czyli zalana komorke (dzieki Klaudi !!!). Kolejny powod zatrzymania to bagaze wewnatrz samochodu - tym razem w ruch poszla militarna latarka. Po zakopaniu sie w piachu w 2 sekundy obskoczyly nas dzieciaki niczym team formuly 1 w pitstopie. Wyposazeni w lopate zaczeli kopac, pchac i wykopali nas z opresji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz