


W rabacie kupcy na ulicach w ogole nie chcieli sie targowac, natomiast w Fezie i owszem np. za skorzany plaszcz cena wyjsciowa 1350 euro, w odpowiedzi oferta zakupu za 60 euro. W efekcie okazania braku zainteresowania arab krzyczy ze sprzeda za 200 euro Wieczorem po zjedzeniu pysznej kolacji i wypiciu kilku browarow niespodziewanie trafiliœmy na lokalna impreze, gdzie od razu zajeli sie nami pijani arabowie. Klasycznie kazdy chcial zdjecie z nami, zapewniali ze tez nas odwiedza w bdg pomimo braku paszportow. Grzechu dolaczyl do kapeli w roli perkusjonalisty, Marta zostala wyciagnieta przez wyzwolone arabki na scene, a ja jako nadworny paparazzi próbowalem to jakos uwiecznic opedzajac sie od nawalonych i belkoczacych natretów. W pewnym momencie gdy doszlo do rozliczania za browary zrobilo sie goraco, gdyz chcieli nas skasowac podwojnie i trzeba sie bylo ewakuowac do hotelu. Jutro ponad 500 km lokalnymi drogami do Marakeshu, gdzie prawdopodobnie przywitamy nowy rok

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz